wtorek, 29 września 2015

W pogoni za perfekcją


Czasami ulegam frustracji  bo chciałabym aby wszystko i wszędzie było po mojemu, idealnie, czyściutko,  błyszcząco,  bez kurzu, bez sierści, bez chwastów , przycięte, wygrabione… oj dużo by wymieniać. Nie wiem czy to moje dążenie do perfekcji czy wszechobecne pięknie przedstawione wnętrza i ogrody  wywołują we mnie panikę, że nie nadążam, nie daję rady. Czasami nie umiem wrzucić na luz a bardzo bym chciała. Wtedy kojąco działają  na mnie wpisy na innych blogach, że macie podobnie, że pracując zawodowo i dodatkowo zajmując się rękodziełem, domem i ogrodem trudno być perfekcyjną panią domu. Ja mam dorosłe dzieci, które wyfrunęły z domu a co mają powiedzieć te z nas, które mają jeszcze małe dzieci? Praca, praca, niekończąca się praca i obowiązki….
Skąd przyszedł mi do głowy ten tekst…?  Przeraża mnie moja reakcja, kiedy po „ogarnięciu domu” zaległam na kilkadziesiąt minut na huśtawce w ogrodzie albo w fotelu  i mam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam tyle czasu a ogród czeka na pielenie, meble do malowania… a zaraz potem mam ochotę postukać  w głowę.  I znalazłam bardzo fajną złotą myśl w chyba w sierpniowym numerze Mojego Mieszkania gdzie jest sesja w domu u Sandrynki, której kreatywność uwielbiam i jestem jej wielką fanką.  Napis na tabliczce w jej mieszkaniu brzmi:  „Tylko nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy” 
Czy można się z tym zgodzić? Pewnie zdania były by podzielone bo przecież każdy ma swoje hobby dla jednych to różne pasje: szydełkowanie, decoupage, malowanie, czytanie książek czy pisanie bloga  dla innych perfekcyjne prowadzenie domu, błyszczące podłogi, nienagannie odkurzone bibeloty  i  spełnianie wszelkich potrzeb domowników.  Gorzej mają perfekcjonistki z pasją, co to  chciały by zjeść ciastko i mieć ciastko. Bo jak pogodzić pasję ogrodniczą i miłość do wielkich psów,  albo ogród ucierpi pod psimi łapami albo psy trzeba izolować… Lub pogodzić nieskazitelnie czysty dom  z dużymi długowłosymi  wiecznie liniejącymi psami? Albo zbieranie staroci do renowacji,  w dużą  ilość gratów, mebli z posiadaniem jednoczesnym czystej, pięknej pracowni  i gabinetu w jednym. Tak czy inaczej taki napis na tabliczce w moim domu może by powodował, że zastanowię się trochę nad daniem sobie odrobiny LUZU.
Przez nieustającą chęć pogodzenia tego wszystkiego mam poczucie ciągłej pogoni za czymś nieuchwytnym.  A jak ” przychodzę po rozum do głowy”  to tłumaczę sobie samej, że żywe istoty są ważniejsze od przedmiotów martwych, że uwielbiam te moje brudzące futrzaki i że nie mogła bym siedzieć w czyściutkim domu  nie mogąc szlifować  i malować swoich staroci. Przecież brudne naczynia pozostawione czasem w zlewie, czy góra prania czekająca parę dni to nie katastrofa, bo kiedyś trzeba odpocząć albo wybrać pomiędzy umyciem podłogi a podlaniem ogrodu. Trzeba się więc pogodzić z ciągłymi wyborami priorytetów, mycie podłogi poczeka do następnego dnia, bo przecież spać też kiedyś trzeba.
A co z hasłem „Tylko nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy”. Czy jest prawdziwe? Ja wolę o sobie myśleć, że nie jestem nudna :)) ale z drugiej strony  te z nas, które mają nieskazitelnie czyste cztery kąty wcale nie muszą być nudne....
Zostawiam Was same z odpowiedzą na to pytanie. A na zdjęciach ostatnio zrobione zdjęcia jeszcze kwitnącego jesiennego ogrodu i migawki kolejnych świątecznych projektów w pracowni.

 


 ...i futrzaki

...i migawki z pracowni...




poniedziałek, 21 września 2015

Czas na otulanie:)



Idzie jesień, czas na otulanie…. Na cieplejsze swetry, na pledy i mięsiste poduszki na kanapie. Na dekoracje w kolorach czerwieni, fioletów, złota i brązów.   Moje koty zaczęły jeść na potęgę, też się otulają … w tłuszczyk  a  ja  staram się tego nie robić !
W domu tez już się otulamy. Kanapa w salonie już zaopatrzona w kocyk, zmienia poduszki w zależności od nastroju. Fotel przy kominku czeka  i kubek na gorącą czekoladę.


Wrześniowy ogród jest preludium do jesieni. Kwitną jeszcze kwiaty późnego lata: rudbekie i hortensje.Owocują pomidorki i maliny. Liście drzew i krzewów jeszcze zielone ale niebawem winobluszcz będzie się stroić w czerwień. Na irgach i kalinie czerwone owoce wyglądają pięknie. Jeszcze łapiemy ostatnie chwile na tarasie ale już z kocykiem.










 Idzie Pani Jesień. Oby była dla nas ciepła i łagodna.

środa, 16 września 2015

Szybka jesienna dekoracja

Ponieważ nie miałam czasu na zakupy jesiennych wrzosów lub astrów a mam w ogrodzie całe łany rudbekii, to użyłam ich do jesiennej dekoracji. Pozbierałam co tam miałam pod ręką: 2 skrzynki po owocach wypatrzone w stodole  i  „przytargane” z Domu Pod Sosnami,  moje sadzonki  mięty w dwóch gatunkach także przywiezione z wakacji u Anetki  i Pawła  a do tego bukiet z rudbekii, dwa przekwitłe słoneczniki i parę owoców dzikiej róży. Moje ulubione gliniane doniczki, stare ręcznie formowane świetnie wyglądają z roślinami lub bez. Mają piękną patynę.

Taka oto dekoracja z tego co znalazłam w domu i ogrodzie.
Na po nocnych burzach na  Mazowszu dziś piękna pogoda! Pozdrowienia dla wszystkich!

poniedziałek, 14 września 2015

Ostatni letni wypad

Parę dni nad morzem szybko minęło. Wyjazd był tym bardziej udany, że przez parę dni miałam przy sobie oboje dzieci, co ostatnio się rzadko zdarza. Syn na stałe w Gdyni a córka niebawem wylatuje za granicę na kilka miesięcy więc ten czas był nam potrzebny.  Pogoda nie była idealna ale ja uwielbiam spacerować brzegiem morza. Zdążyliśmy złapać trochę słonka w Sopocie, wejść na Kamienną Górę w Gdyni i pójść na długi spacer z plaży miejskiej w Gdyni aż  do Gdyni - Orłowa. To ok. 5 km. brzegiem. Chciałam przejść pod klifem orłowskim.




Choć wiało porządnie i trochę padało dotarłyśmy z córką na orłowskie molo. Odpoczywałyśmy chwilkę w kawiarence mieszczącej się w Domku Żeromskiego. Podają tam przepyszną domową szarlotkę na ciepło i gorącą czekoladę. A do naszego stolika na tarasie przysiadły się oswojone wróble. Im też smakowała szarlotka.

W Gdyni tuż przed burzą


A w pracowni przez  sierpniowe upały  moje projekty  niewiele posunęły się do przodu. Dopiero po powrocie z Gdyni przyspieszyłam tempo, bo przecież i  na bombki świąteczne czas był już najwyższy.
Parę zdjęć z roboczego pola walki. Trochę decoupage przed faza malowania i wykańczania..

W ogródku ostatnio pracuje mąż, próbując nadgonić prace budowlane. Altana miał być gotowa w czerwcu ale parę wydarzeń zepchnęło ja na margines priorytetów.
W tym niestety jego wypadek przy pile do drewna, który wyglądał groźnie. Po miesiącu mąż wrócił do zdrowia a ręka jest sprawna choć jeszcze mu dokucza. Musimy przed zimą skończyć prace przy altanie i oczku wodnym by  zabezpieczyć je przed warunkami pogodowymi. A mamy na to tylko weekendy, jeśli nie pada. Przy roślinach wykonuję tylko niezbędne prace pielęgnacyjne, nie poszaleję w tym roku z dosadzaniem nowych roślin ani z dekoracjami jesiennymi. Muszę się skupić na pracowni i wnętrzu domu. Mam nadzieję, że w następnym poście pokażę wreszcie coś skończonego!

Pozdrawiam wszystkich cierpliwych, którym jeszcze chce się TU zaglądać
Ewa